Po radykałach przyszli oportuniści
Rząd Tuska boi się wywoływać konflikty, boi się ponieść porażkę, boi się przeprowadzać jakiekolwiek głębsze zmiany. Pasywność tłumaczy nastrojami społecznymi i możliwością blokady reform przez prezydenta – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”
Podróż do Ameryki Południowej to dobra puenta półrocznych rządów ekipy Donalda Tuska. Pamiętam, kiedy Jerzy Buzek jako szef rządu leciał do Meksyku, nie ukrywano, że wizyta trwa o kilka dni dłużej po to, by premier mógł odpocząć. Bo sama wyprawa nie ma wielkiego znaczenia i o tym, czy premier musiał być na szczycie Unia Europejska – Ameryka Południowa można dyskutować (choć mógłbym wyliczyć dziesięć ważniejszych spraw, także z dziedziny polityki zagranicznej, którymi premier mógłby się zająć w tym czasie). Symbolicznego wymiaru nabiera jednak fakt, że szef rządu wyrusza w daleką podróż zaledwie po pół roku pracy, której efekty – mówiąc najdelikatniej – nie powalają. A zdaje się, że z tezą o miernych efektach pracy swoich ludzi zgadza się nawet Donald Tusk.
Tylko miłość
Dziś już widać wyraźnie, jak bardzo obecna ekipa przyszła do władzy nieprzygotowana. Jak bardzo w opozycji PO straciła czas. Bo nawet jeśli chaos pierwszych tygodni rządzenia ekipy Tuska nie był większy np. od chaosu, jaki panował za rządów Leszka Millera, to od Platformy Obywatelskiej wszyscy oczekiwali czegoś więcej. Przecież to Platforma miesiącami budowała wizerunek ugrupowania ludzi kompetentnych. Po nieudolnych rządach Prawa i Sprawiedliwości spece z Platformy mieli błyszczeć.
Tymczasem nowa ekipa miała tylko jeden pomysł – zmianę wizerunku....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta