Samorządowa jazda bez trzymanki
Społeczeństwo obywatelskie w Polsce jest słabe i może nie udźwignąć zadań, które narzuci mu decentralizacja. Wyręczą je świetnie zorganizowane legalne i nielegalne lokalne grupy interesu – pisze politolog z Uniwersytetu Śląskiego
Oczywiście z radością należy powitać decentralizacyjne plany Platformy Obywatelskiej. Jest to ruch w odpowiednim kierunku, zgodny z ogólnoświatowymi tendencjami, które sprzyjają zasadzie subsydiarności, oddają jak największą część kompetencji obywatelom, umożliwiają realizację spontanicznej inicjatywy społecznej. W polskich warunkach któż inny jak nie partia sama siebie określająca w nazwie jako obywatelska winna dokonać tego typu dzieła? Nie oznacza to jednak, że do owej reformy autorstwa ministra Schetyny nie należy zgłosić uwag krytycznych.
Kontrola jest fikcją
Pierwsza wątpliwość jest natury ogólnej. Otóż PO chce przekazać samorządom jak największą ilość kompetencji, bez sprawdzenia, jak one sobie z nimi poradzą. Banałem, i to w dodatku fałszywym, jest teza, że na dole kontrola społeczna jest większa, a polityka bardziej przejrzysta. Pochodzę z prowincji i wiem, jak łatwo może dojść do zblatowania jednego dziennikarza lokalnej gazetki ze sprawującą władzę kliką, co na długie lata może skutecznie blokować kanały komunikacji społecznej, kontrolę obywatelską i możliwość alternacji władzy.
Rządzący są o wiele lepiej powstrzymywani przed nadużyciami i korupcją na szczeblu centralnym niż na poziomie lokalnym, właśnie przez funkcjonowanie spluralizowanych i konkurujących ze sobą ogólnopolskich mediów. Na szczeblu gminnym tego typu kontrola ze strony...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta