Konflikty tragiczne naszej sztuki ulicznej
Sztuka na ulicach Warszawy nie ma lekko. Jeśli w ogóle powstaje, to ma raczej krótkie, dość kontrowersyjne i z góry skazane na zagładę życie. Czy tak być musi? Sprawdzamy, co jeszcze boli nasz street art.
Sobota tydzień temu, wczesne popołudnie na Powiślu. Ok. 40 młodych ludzi uzbrojonych w spraye, wałki do malowania i misternie wycięte szablony zabiera się do malowania rozległego muru przy ul. Topiel 12. – Co tu się dzieje? – pyta starszy jegomość przejeżdżający obok na rowerze. – Magia proszę pana, magia się dzieje – odpowiada umazany farbą entuzjasta sztuki aerozolu.
I rzeczywiście, na starej, obdrapanej ścianie, pokrytej do tej pory wyblakłym graffiti, zaczynają powoli pojawiać się iluzje przedmiotów i postaci, których zupełnie byśmy się tu nie spodziewali. Proszący o wsparcie dla Tybetu Dalajlama, Superman, zaraz obok niego blokowisko, które – dosłownie – zapuszcza korzenie w ścianę, oraz przerażający dinozaur... ubrany w kolorowe adidasy. W przeciwieństwie do graffiti praca za pomocą szablonu w większości odbywa się w domu lub pracowni, gdzie trzeba go przygotować.
– Niektóre z elementów naszej pracy wycinaliśmy przez kilka tygodni – mówi Bartek z częstochowskiej grupy Monstfur. Te hipnotyzujące, niezwykle dopracowane pod względem artystycznym...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta