Musicie wierzyć do końca
Awans nie zależy już tylko od piłkarzy Leo Beenhakkera. Od nich zależy jednak, czy mistrzostwa zapamiętamy tylko jako wielką porażkę, czy będziemy mówić także o wielkim pechu
W miniony piątek rano miał się odbyć trening reprezentacji Chorwacji. Dzień po zwycięstwie nad Niemcami w Bad Tatzmannsdorf pojawiło się jeszcze więcej dziennikarzy i kibiców niż zwykle. Rzecznik prasowy reprezentacji Davor Gavran przyjechał pod stadion na rowerze i powiedział, że treningu nie będzie, bo wiadomo, co się działo. Chorwaci wiedzieli, reszta nie bardzo.
Po południu Slaven Bilić zwołał konferencję prasową. Spóźnił się godzinę. Kiedy pojawił się w namiocie prasowym, powitały go brawa, zdenerwowani byli tylko dziennikarze z innych krajów. Trener mówił bardzo powoli, twarz miał niewyraźną, przyznał, że dla niektórych ta noc była znacznie krótsza niż zwykle. Chorwaci świętowali długo, bo awans do ćwierćfinału z pierwszego miejsca w grupie mają już zapewniony.
Kojenie nerwów
Polacy remisu z Austrią nie świętowali, rzut karny dla gospodarzy turnieju w ostatniej minucie wyprowadził ich z równowagi. Nerwy koili przy bliskich. Artur Boruc poleciał do Warszawy zobaczyć kilkudniowego synka Aleksa, Ebi Smolarek dużo czasu spędzał w położonym 400 metrów od obozu Polaków Quellen Hotel, gdzie zatrzymali się jego narzeczona i ojciec. Mariusz Lewandowski chodził po hotelu za rękę z synem. W Bad Waltersdorf jest też jego żona, która spodziewa się drugiego dziecka.Mecz z Chorwacją może mieć znaczenie, ale nie musi. Michał Żewłakow...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta