O tym, jak Arabski pomógł prezydentowi
W Ameryce się mawia, że wiele osób publicznych najbardziej pogrąża nie sama polityczna wpadka, ale sposób, w jaki się z niej tłumaczą. Ta mądrość przypomniała mi się w trakcie lektury wywiadu z Tomaszem Arabskim opublikowanego w „Dzienniku”.
Szef Kancelarii Premiera zasłynął decyzją, aby prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu przed wylotem na szczyt do Brukseli odmówić rządowego samolotu.
„Proszę mi wierzyć, w moim postępowaniu nie było cienia złośliwości” – głosi dziś Arabski. Co więcej – usiłuje nas przekonać, że utrudniając prezydentowi wyjazd, chciał jedynie mu pomóc „wyjść z twarzą z tej krępującej sytuacji”.
Czołowi platformersi przyzwyczaili już nas do tego, że nie potrafią przyznać się do błędu i każdy swój atak nazywają uzasadnioną obroną. Jednak akurat od Tomasza Arabskiego – kawalera papieskiego odznaczenia Pro Ecclesia et Pontifice, członka Krajowej Rady Katolików Świeckich (doradczego ciała polskiego laikatu przy Episkopacie Polski) – spodziewałem się czegoś więcej niż hucpy w stylu Palikota. Czego konkretnie? Może choćby powiedzenia: „Przepraszam – to był głupi pomysł”.