Ostre cięcie dyżurów w szpitalach
Awarie sprzętu, niedobór lekarzy, za mało pieniędzy z Narodowego Funduszu Zdrowia i lawinowo rosnąca liczba oczekujących na wizytę pacjentów – to główne problemy stołecznych urazówek. Jeśli nie uda się ich rozwiązać szybko, warszawiacy nie będą mieli gdzie szukać pomocy
Na oddziałach ortopedycznych brakuje lekarzy, którzy mogą pełnić ostre dyżury. Już co drugi warszawski szpital nie będzie codziennie przyjmować pacjentów z urazami rąk i nóg” – tak o szpitalnych ostrych dyżurach pisaliśmy w marcowym „Życiu Warszawy”. Wtedy każdy szpital z oddziałem ortopedycznym codziennie przyjmował urazowych pacjentów. Placówki takiego trybu pracy nie wytrzymały.
Aby zapobiec sytuacji, w której urazowi pacjenci będą tułać się w poszukiwaniu pomocy od szpitala do szpitala, dyrektorzy umówili się na stworzenie nieformalnego grafiku ostrych dyżurów. Dzięki niemu pacjentami mogła zająć się jedna placówka, która tego dnia miała pełną obsadę specjalistów. Pacjenci co prawda musieli czekać na pomoc nawet kilka godzin, ale nikt nie odsyłał ich do innego szpitala.Teraz los grafiku stanął pod znakiem zapytania. Zdaniem wojewódzkiego konsultanta ds. ortopedii prof. Jarosława Deszczyńskiego, jeśli nie uda się go utrzymać, Warszawie grozi katastrofa.
Problem pierwszy: kto za to płaci?
Szpitale Praski, na Solcu i Czerniakowski na ostrym dyżurze pełnionym od piątku do niedzieli przyjmują po 70 pacjentów. Bielański (czwartki) ma od 130 do 180 pacjentów. Bródnowski (wtorki) – ponad 200, a chirurgii urazowej przy ul. Barskiej (poniedziałki) przyjmuje nawet 300 osób. Według europejskich...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta