Historia i emocje, czyli dobra osobiste w twórczości filmowej
Stworzenie filmu jest sporym wyzwaniem techniczno-finansowym. A gdy chodzi o filmy historyczne, często dochodzą także aspekty prawne, w wyniku czego ich powstanie przypomina grę w rosyjską ruletkę – piszą radca prawny oraz doktor nauk prawnych i aplikant radcowski, obaj z Zespołu Prawa Mediów kancelarii Wardyński i Wspólnicy
Polska kinematografia znajduje się w ciekawym okresie rozwoju. W 2005 r. zyskała nowego i ważnego sojusznika: Polski Instytut Sztuki Filmowej. Efektem tego sojuszu jest choćby wysoki poziom tegorocznego festiwalu filmowego w Gdyni.
W ostatnich latach zauważalnie wzrosło zainteresowanie kinem historyczno-batalistycznym, tak popularnym w Polsce w latach 50. i 60. minionego wieku. Przyczyn takiego stanu rzeczy jest kilka, wśród nich większe możliwości finansowe producentów, nowe środki wyrazu czy ulepszona technologia produkcji. Nie bez znaczenia jest też wzmożona wrażliwość współczesnego kinomana na najnowszą historię Polski, która mobilizuje do podejmowania tematów dotąd uważanych za dostatecznie wyjaśnione, zatem twórczo mniej atrakcyjne.
Odkrywanie prawdy historycznej na ekranie budzi z reguły spore emocje. Przykładem jest choćby „Strajk” Völkera Schlöndorffa, film opowiadający m.in. o wydarzeniach sierpnia 1980 r. w Stoczni Gdańskiej, zainspirowany historią Anny Walentynowicz. Nie mniej emocji wywołują rozpoczęte już produkcje, np. filmy o generale Władysławie Sikorskim czy generale Auguście Emilu Fieldorfie „Nilu”, bądź planowane, np. produkcja na podstawie scenariusza „Tajemnica Westerplatte”, opowiadającego o pierwszej batalii polskich żołnierzy we wrześniu 1939 r.
Między swobodąa chronionym uczuciem
Za każdym razem głównym...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta