Piłka miłość odwzajemnia
Radosław Majewski dla„Rz”. Pomocnik reprezentacji Polski i Polonii Warszawa o początkach kariery, szkolnych przygodach, kolegach z Pruszkowa, Leo Beenhakkerze i planach na przyszłość
Rz: Niedawno minął rok, od kiedy zadebiutował pan w kadrze. Czuje się pan już reprezentantem Polski?
Radosław Majewski: Powiem szczerze, że nie. Grałem dotychczas tylko w pięciu meczach, choć gdyby nie kontuzje, mogło być ich więcej. Na początku wszystko było nowe, zwariowane. Poznawałem drużynę.
Pamięta pan swój pierwszy dzień w kadrze?
Pamiętam tylko, że byłem zestresowany, gdy zobaczyłem Beenhakkera. Na treningu emocje już opadły. Debiut z Bośnią i Hercegowiną był dla mnie szczególny, wypadł w moje 21. urodziny.
Na czym polega magia Beenhakkera?
Dla mnie trener jest naprawdę wspaniałym człowiekiem. Dużo mi pomaga, doradza, podpowiada. Umie dotrzeć do zawodnika. Gdy wracałem z Turcji, powiedział, że mnie kocha. Odpowiedziałem, że ja jego też. Cieszę się, że zadebiutowałem akurat u niego.
Zastanawiał się pan, co by robił, gdyby nie został piłkarzem?
Nigdy o tym nie myślałem. Wszystko w moim życiu było podporządkowane piłce. Miałem siedem lat, gdy trafiłem do Międzyszkolnego Ośrodka Sportowego w Pruszkowie. Trenowałem najpierw ze starszymi o trzy, cztery lata. Później były jakieś kłopoty i przeniosłem się do Znicza, podobnie jak większość chłopaków. W Pruszkowie znam każde boisko....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta