Obraz musi się przyśnić
Z operatorem filmowym Sławomirem Idziakiem rozmawia Barbara Hollender
RZ: Operator filmowy to rzemieślnik czy artysta?
W Polsce zawsze czułem się współodpowiedzialny za film. W Stanach mam poczucie, że jestem bardziej technikiem niż twórcą. Ale myślę, że w ostatniej dekadzie ten zawód wszędzie się zdewaluował. Przed laty widziałem w kamerze dokładnie to, co potem widz oglądał w kinie. Teraz robię półprodukty. Film powstaje w dużej części w pracowni komputerowej. Odpowiedzialność za obraz się rozmywa. Dlatego trzeba zacząć myśleć o autorstwie zdjęć inaczej.
Pana rodzice – fotograficy – dokumentowali „czarny Śląsk”. Tymczasem pan, na przekór wielu artystom, powtarza, że kino nie jest lustrem świata. Nigdy pana nie ciągnęło w stronę fotografii realistycznej?
Nigdy. Rozglądając się wokół, nie mam ochoty sięgać po aparat. Raczej zapamiętuję szczegóły, a potem je w swojej wyobraźni przetwarzam. Jestem typem człowieka, któremu musi się coś przyśnić.
To jak pan pracował z Krzysztofem Kieślowskim? On przecież był wyczulony na niemal dokumentalną prawdę.
Kiedy próbowałem naginać rzeczywistość do swoich potrzeb, zdarzały nam się zabawne dyskusje. Na przykład przy „Krótkim filmie o zabijaniu” chciałem przenieść przystanek autobusowy na Krakowskim Przedmieściu w miejsce, gdzie było lepsze światło. Krzysztof się zdenerwował: „W moim filmie, jak ktoś wysiada z autobusu 122, to musi się...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta