Człowiek z teflonu
Ferencowi Gyurcsanyemu uchodziły na sucho rzeczy, których prawicowym politykom z Europy Środkowej nigdy by nie wybaczono. Nawet jego niedawna dymisja nie musi oznaczać końca kariery
Jak nie będziecie chcieli ze mną współpracować dla dobra gospodarki, to trudno. Podam się do dymisji i będę pisał zajebiste książki o węgierskiej lewicy – odgrażał się jeszcze niedawno węgierski premier Ferenc Gyurcsany. Wielu komentatorów nie wierzyło w te słowa, gdyż lider lewicy wydawał się człowiekiem, który jest w stanie przetrwać najgorsze burze. Przetrzymał skierowane przeciw niemu masowe demonstracje, przegrane wybory samorządowe, klęskę w referendum, rozpad rządowej koalicji, dramatyczny spadek zaufania w sondażach. A jednak 21 marca podał się do dymisji.
Od Harry’ego Pottera do Pinokia
W kwietniu 2006 r. prasa porównywała go do Harry’ego Pottera. Ferenc Gyurcsany, cudowne dziecko węgierskiej lewicy, 35-
-latek w okrągłych drucianych okularach, wygrał wybory, które wydawały się przegrane. Jeszcze kilka miesięcy wcześniej konserwatywny Fidesz miał w sondażach 10-procentową przewagę nad socjalistami. Ale Gyurcsany – jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki – odwrócił społeczne sympatie i doprowadził lewicę do wyborczego triumfu.
Pół roku później znów był porównywany do bohatera jednej z bajek. Tym razem do Pinokia. Węgrzy dowiedzieli się bowiem, jakim metodom zawdzięczał swoje zwycięstwo. „Spierdoliliśmy. I to nie coś, ale wszystko. Przez ostatnie półtora roku kłamaliśmy rano, wieczorem i w nocy....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta