Damy kontra ciotunie
Za dużo dodatków i wzorów, mówią projektanci. To nieważne. Byle były mądre, odpowiadają inni
Posłanka Joanna Mucha (PO) w roli kobiety „nieuznającej słabości” okazała się medialnym hitem: w wojskowych spodniach, szarej obcisłej koszulce bez rękawów, z bronią w ręku i upiętymi, zwisającymi luźno z boku włosami. Niczym komputerowa Lara Croft albo bardzo kobieca wersja Rambo. Zdjęciom, które pokazał „Wprost Light”, towarzyszył wywiad. Choć ciekawy, nikogo specjalnie nie zainteresował. W przeciwieństwie do jej ubioru.
– Czy chodzi pani tak na co dzień?
– Oczywiście, że nie. Ale pomysł z mundurem był mój, przez lata trenowałam karate i posługiwałam się nunchaku – odpowiada.
Plusy ujemne mundurków
Mucha dodaje, że w tym mundurze nie czuła się bardziej przebrana niż w kostiumach, w których czasami musi przychodzić do Sejmu. Zazwyczaj jednak zjawia się w spodniach, marynarce i T-shircie. – Ostatnio zaczęłam się przebierać w sukienki – dodaje.
Większość posłanek wbija się jednak „w mundurki”, czyli właśnie klasyczne kostiumy. Zdaniem stylistów i projektantów, z którymi rozmawiała „Rz”, nie jest to zły wybór. Co wcale nie znaczy, że nasze parlamentarzystki ubierają się dobrze.
– Średnio albo kiepsko, a niektóre na dodatek jeszcze się stroją – tak ocenia styl kobiet aktywnych w polityce Barbara Hoff, projektantka mody.
– Mamy wschodnioeuropejski rys, jeśli chodzi o ubiór. Za dużo...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta