Kultowe spodnie i kurtki żołnierzy amerykańskich dla turystów i wędkarzy
Najczęściej sklepy z militariami są prowadzone przez małe, rodzinne firmy. Mogą się mieścić w niewielkich lokalach. Warunkiem powodzenia jest bogaty asortyment. Dlatego należy utrzymywać duży zapas towarów. Na repliki i rzeczy z demobilu trzeba wyłożyć kilkadziesiąt tysięcy złotych
Polacy kochają się w mundurach. Dziś głównie w amerykańskich. Z handlu spodniami, kurtkami, czapkami, a także menażkami, nożami, pasami pochodzącymi z magazynów armii USA lub – częściej – na nich wzorowanych utrzymuje się w Polsce ponad 200 sklepów. Do tego dochodzi kilka hurtowni, trzech – czterech większych importerów, zakłady produkujące nad Wisłą amerykańskie mundury i ekwipunek. Handel militariami to jedna z najbardziej stabilnych nisz rynkowych w kraju.
– Prawie 20 lat temu zaczęliśmy sprowadzać do Polski umundurowanie z Zachodu. Przeżywaliśmy lepsze i gorsze okresy. Branża się zmieniała, ale z roku na rok stopniowo się rozwijała. I uważam, że będzie tak nadal – podkreśla Mirosław Cebartowski, współwłaściciel firmy Texar z Radomia. Jest to jedna z największych i najstarszych hurtowni „militarnych” w kraju. Oferuje także własne produkty.
Nieśmiertelnik dla każdego
Zamiłowanie do amerykańskich i angielskich battledressów z demobilu ma w Polsce długą tradycję. Po II wojnie światowej były one codziennym strojem tysięcy ludzi. Potem – coraz bardziej pożądane, a zarazem coraz gorzej widziane przez władze – trafiały na bazary wprost z amerykańskich paczek. W późniejszych czasach stały się rzadkością. Ale w latach 80. znów zaczęły do Polski napływać paczki z amerykańskim demobilem. Kult US Army i jej mundurów szerzył się m.in. pod wpływem...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta