Polityczna sztuka pojednania
Gdy przeciwnicy podają sobie ręce. Jeśli politycy się godzą, to zwykle dlatego, że mają w tym jakiś interes
Na scenie politycznej ze świecą szukać pojednań płynących z potrzeby serca. Do pojednania musi być impuls. Jeśli już dochodzi do politycznej zgody, jej podłożem jest zazwyczaj interes. Wyjątki się zdarzają, ale rzadko.
– Polacy nie są narodem, który się kocha – uważa Krzysztof Janik z SLD. Tę opinię w odniesieniu do polityki podzielają wszyscy rozmówcy „Rz”.
Dla władzy nad mediami
Hitem politycznych pojednań ostatnich dni jest porozumienie PiS z SLD w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji.
Nikt nie ma wątpliwości, że ta kuriozalna zgoda – ideologie obu ugrupowań mieszczą się na przeciwstawnych biegunach – ma jeden doraźny cel. Jest nim przejęcie kontroli nad publicznymi mediami. I będzie trwała tyle, ile wspólne władanie telewizją i radiem.
– Potwierdza się obiegowa prawda, że można się pogodzić nawet z diabłem, jeśli przyniesie to wymierne korzyści – mówi z rozgoryczeniem prominentny polityk PiS przeciwny „pojednaniu”. – Brzydzi mnie to ze względów, powiedzmy, estetycznych, ale najgorsze jest, że w ten sposób przełamaliśmy tabu i od teraz w polityce możliwe są dowolne „deale”.
„Ohydna gra”
Gdy prezydent Lech Kaczyński zaproponował...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta