As wciąż tkwi w rękawie
Ćwierć wieku temu występ Nazareth przyciągnął do łódzkiej Hali Sportowej kilkutysięczny tłum.
Dziś zagrają w stołecznej Progresji dla kilkuset sentymentalnych weteranów. Ci ostatni mają jednak okazję do świętowania. Na scenie pojawią się obaj liderzy grupy: Dan McCafferty i Pete Agnew. To wystarczająca gwarancja, że największe przeboje szkockiego zespołu – „Beggars Day”, „Broken Down Angel”, a zwłaszcza „Love Hurts” – zabrzmią równie mocno jak w połowie lat 70.
Muzycy zaczynali w 1968 roku, jako niezbyt oryginalna kopia takich gigantów ówczesnego rocka jak Cream, Led Zeppelin czy Deep Purple. Mieli jednak w rękawie asa – charakterystyczny, zdarty głos McCafferty’ego – dzięki któremu nawet niezbyt lotne kompozycje błyskawicznie zapadały w pamięć.
Okres największych sukcesów Nazareth wiązał się z płytami „Razamanaz” i „Hair Of The Dog”. W Progresji (ul. Kaliskiego 15a, tel. 022 683 75 42, godz. 20, bilety 88 zł) usłyszymy jednak głównie utwory z wydanego w ubiegłym roku albumu „The Newz”.