Pielęgnujmy wolność Internetu
Dzięki swobodzie dyskusji w Internecie nasza wolność się poszerzyła. Warto, by pamiętali o tym i dziennikarze, i politycy, zwłaszcza ci, których korzenie tkwią w ruchu solidarnościowym – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”
Czy pamiętacie państwo, co czuliśmy, kiedy w stanie wojennym dostawaliśmy otwarte listy ze stempelkiem „ocenzurowano”? Jak upokarzająca była świadomość, że naszą prywatną korespondencję czytał – a przynajmniej mógł czytać – jakiś urzędnik? Co czuliśmy, kiedy słyszeliśmy w słuchawce nagranie „rozmowa będzie kontrolowana”? Ci, którzy tego nie pamiętają, niech zapytają starszych przyjaciół albo rodziców.
Otóż, gdyby – ujawniona w ubiegłym tygodniu przez „Rzeczpospolitą” – propozycja policji, CBA i ABW, by totalnie inwigilować Internet, weszła w życie, mielibyśmy do czynienia z taką samą sytuacją. Tyle że na znacznie większą skalę.
Przedstawiciele rządu na szczęście błyskawicznie wycofali się z fatalnych pomysłów. Zapewne przerazili się reakcji zainteresowanych. W ciągu jednego zaledwie dnia zdążyli się o projekcie wypowiedzieć przedstawiciele rozmaitych instytucji i firm z branży nowych mediów. Podejrzewam, że gdyby rząd nie zrobił kroku w tył, dziś mielibyśmy festiwal najróżniejszych akcji protestacyjnych organizowanych przez tysiące użytkowników sieci. Inwencja internautów jest nieograniczona, a dziś dysponują oni skutecznymi narzędziami porozumiewania się, organizowania, gromadzenia i wywierania nacisku.
Tej sprawy nie można jednak uznać za załatwioną i cieszyć się, że zagrożenie minęło. Niestety tego rodzaju pomysły – być może w innej, mniej...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta