Mężczyzna w przebraniu blondynki
Gdzie ci mężczyźni, prawdziwi tacy, orły, sokoły, herosy? Takie retoryczne pytanie zadawała Danuta Rinn 35 lat temu. I sama sobie odpowiadała – nie ma, nie ma!
A wtedy daleko jeszcze było do kryzysu silnej płci. Przed nami były dekady, w których obowiązywał supermęski kanon: maniery Jamesa Bonda, umysł Stirlitza, mięśnie Terminatora, serce Rocky’ego
Ten wzorzec zakwestionowano w latach 90. Podano w wątpliwość wszystko, co dotychczas uważane było za typowo męskie: podejście do życia, wrodzone umiejętności, zachowanie, wygląd.
Artyści podchwycili ten gorący temat. W ostatnich latach zagadnienia płci stały się jednym z najmodniejszych motywów sztuki. Skoro nie istnieje klasyczny męski stereotyp, co pojawiło się w jego miejsce? Odpowiedzi znalazłam na wystawach.
Przebieranki na żarty i na serio
Kiedyś facet przebrany za babę gwarantował efekt komiczny. Greps wykorzystywany przede wszystkim w kinie i teatrze bulwarowym, nigdy w sztukach plastycznych. Nie bez powodu komediowym hitem wszech czasów pozostaje „Pół żartem, pół serio”. Wtedy, pod koniec lat 50., w USA obowiązywały wzorce „normalności”: kobiece kobiety i męscy samcy. Humor filmu Wildera opiera się na absurdzie – Tony Curtis i Jack Lemmon uchodzą za dziewczyny pomimo wyraźnie niekobiecych gestów i reakcji.
Potem pojawiło się jeszcze wiele filmów z żeńskimi wcieleniami samców. Dustin Hoffman jako „Tootsie” (1982), Robin Williams w roli „Pani Doubtfire” (1993), Patrick Swayze jako drag queen w „Ślicznotkach” (1995), a ostatnio...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta