Do wielkiej roli muszę dojrzeć
Z Martą Żmudą-Trzebiatowską rozmawia Jacek Cieślak
Rz: Dwa tytuły, w których pani wystąpiła – „Ciacho” i „Śluby panieńskie” – mają już po milion widzów i są największymi polskimi hitami tego roku. Czy w przyszłym zaowocują nagrodami?
Oczywiście dochodzą do mnie informacje, że widzowie polubili oba filmy, ale nie interesuje mnie odcinanie kuponów, tylko sama praca. Wszystkie moje role, w tym także serialowe, traktuję jako lekcje. Kiedy wchodzę na plan, najistotniejsze jest dla mnie to, kto będzie grał. Najciekawsze są spotkania z mistrzami mojego fachu.
Czyżby najpopularniejsza aktorka 2010 roku chciała skromnie powiedzieć, że dopiero czeladnikuje?
A tak. Zagrałam niedawno niewielką rolę w „Wygranym” Wiesława Saniewskiego. Już samo spotkanie z tak znakomitym reżyserem było dla mnie wielkim wyróżnieniem. Ale chciałam też zagrać u niego, bo wiedziałam, że w obsadzie jest Janusz Gajos. Najważniejsze były dla mnie chwile poza ujęciami, kiedy mogłam podejść do pana Janusza i zapytać o interesujące mnie sprawy. Stawiając pierwsze kroki w zawodzie, nawet gdy spotykałam mistrzów, nie miałam śmiałości z nimi rozmawiać. Nie wiedziałam jeszcze, o co pytać. Dziś wiem. Rola w „Wygranym” – filmie o tym, jak trudno zmierzyć talent artysty – dużo mi dała. Przede wszystkim otuchę na przyszłość.
Jak wyglądała pani rozmowa z Saniewskim?
Telefonicznie poprosił o 10 minut, żeby móc mi spojrzeć w oczy. Po...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta