Rozejm z samym sobą
Kamil Stoch długo czekał na pierwsze zwycięstwa, w cieniu Adama Małysza nigdy nie było mu wygodnie
Dorastał w świecie, w którym o marzenia było łatwo, ale o frustracje też. Gdyby nie wybrał sportu, może zostałby psychologiem, jak ojciec. Ale na narty był skazany. W Zębie, rodzinnej miejscowości, za domem była górka, na której zimą można było usypać skocznię. Kilka domów dalej mieszkał Stanisław Bobak, jeden z ledwie trzech Polaków, którzy przed Stochem wygrywali konkursy Pucharu Świata.
Na tej górce zaczęła się miłość do skakania. Niedługo potem w Zębie powstał klub narciarski. To było w połowie lat 90. Kamil był w podstawówce i robiło się głośno o pewnym skoczku z Wisły, który właśnie wygrywał pierwsze konkursy PŚ.
Mądry chłopak
Dalej poszło już szybko. Coraz większe skocznie, pierwsza próba na Wielkiej Krokwi, pierwsze sukcesy, szkoła w Zakopanem, w której w tym czasie uczyło się najbardziej utytułowane pokolenie polskich sportowców zimowych: starsza o trzy lata Justyna Kowalczyk, Luiza Złotkowska z rocznika wyżej, cała grupa skoczków.
Ci ostatni w liceum robili za gwiazdy. To był czas, gdy na fali małyszomanii sponsorzy podpisywali umowy nawet z dziećmi, oni pierwsi mieli samochody, pierwsi mogli o sobie przeczytać w gazetach, lubili się pokazać. Kamil nie był wśród nich ani najbardziej rozdokazywany, ani najcichszy. –...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta