Szusowanie pod okiem Matki Boskiej
Madesimo, niewielka włoska stacja narciarska, zaskakuje na każdym kroku. Trasy? To tu do olimpiady w Turynie przygotowywała się reprezentacja USA. Jedzenie? Szykuje je Antonio Banderas. No, prawie Banderas
Do Madesimo leżącej przy granicy ze Szwajcarią dojazd samochodem jest znacznie bardziej skomplikowany niż w Dolomity. Najpierw trzeba bowiem dotrzeć do oddalonego o 50 km na wschód szwajcarskiego St. Moritz i pokonać przełęcz Maloja lub od Bergamo jechać na północny zachód 120 km. Najprostsza trasa, od Chur przez Thusis i dalej przez przełęcz Spluga,
zimą jest zamknięta. Może dlatego tutejsze trasy, najnowocześniejsze w Lombardii, upatrzyli sobie przede wszystkim Belgowie i Anglicy. Jednak dzięki tanim połączeniom lotniczym w ostatnich latach w Madesimo szusuje coraz więcej Polaków. Według statystyk miejscowej organizacji turystycznej jesteśmy już na piątym miejscu wśród nacji turystów.
Śniegu nie brakuje
Kiedy samolot ląduje w Bergamo, nachodzą mnie wątpliwości – plus 13 stopni, słoneczne niebo. Czy niecałe dwie godziny jazdy stąd będzie tyle śniegu, by można było zjeżdżać na
nartach? Już po półgodzinie uspokajam się. Ośnieżone szczyty Alp nad jeziorem Como zapowiadają, że śnieg na wysokości 1550 m n.p.m. – na takiej właśnie leży Madesimo – na pewno będzie. A tym bardziej na nartostradach, które do tego miasteczka i położonego jeszcze niżej Campodolcino schodzą z niemal 3000 m n.p.m.
– Madesimo ma specyficzny mikroklimat, dzięki temu to jedno z najlepszych miejsc w Alpach, jeśli chodzi o śnieg – zachwala Gabirielle z...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta