Opiekuńczy profesor
Lech Kaczyński z nikim nie rozstawał się ze względu na brak kompetencji. Do zwolnienia mogła go przekonać tylko nielojalność
Siedzieliśmy w kuchni przy stole, bo byliśmy towarzystwem „kuchennym". Mówiłam, że jako europoseł nauczyłam się traktować samolot jak taksówkę – wspomina jedno z ostatnich spotkań z prezydentem Hanna Fołtyn-Kubicka, przyjaciółka rodziny Kaczyńskich. – Prezydent, który latać nie lubił, opowiadał o remoncie Tu-154M w Samarze. „Na pokładzie tego samolotu niejeden już się nawrócił" – powiedział z szelmowskim uśmiechem.
Poczucie humoru prezydenta dobrze znali przyjaciele. Opinia publiczna odkryła je dopiero po jego śmierci.
Nie bał się wielkich słów. Gdy po wstąpieniu do Unii Europejskiej interesy narodowe stały się tematem tabu, on konsekwentnie mówił o patriotyzmie, niepodległości, poczuciu dumy narodowej. Na początku brzmiał archaicznie. O co mu chodzi, pokazał na przykładzie – gdy jako prezydent stolicy wybudował najnowocześniejsze w kraju Muzeum Powstania Warszawskiego.
Podczas stylizowanych sesji w Pałacu Prezydenckim wypadał nieautentycznie. Ale autentyczne było jego marzenie o Polsce silnej, liczącej się w świecie.
Najbliższy realizacji tej wizji był 12 sierpnia 2008 r., kiedy wśród przywódców Ukrainy, Estonii, Litwy i Łotwy stanął w Tbilisi na wiecu poparcia dla Gruzji. Mówił wtedy: – Jesteśmy po to, żeby podjąć walkę. Po raz pierwszy od dłuższego czasu nasi sąsiedzi pokazali twarz, którą znamy od setek...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta