Dyrektywa audiowizualna: internauci nie zrozumieli, a mogli spać spokojnie
Przed formułowaniem imperatywnych sądów czasem warto przeczytać całą ustawę – pisze radca prawny, dyrektor Departamentu Własności Intelektualnej i Mediów w MKiDN
S ejm przegłosował ostatecznie 25 marca poprawki Senatu do nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji wdrażającej do polskiego prawa dyrektywę 2010/13/UE z 10 marca 2010 r. o audiowizualnych usługach medialnych. Wobec tego z nowelizacji wykreślone zostały wszystkie przepisy odnoszące się do tzw. audiowizualnych usług medialnych na żądanie, co czyni implementację dyrektywy niepełną.
Końcowemu etapowi procedury legislacyjnej towarzyszyły niespotykane emocje i zainteresowanie społeczne. Przedsiębiorcy internetowi organizowali konferencje prasowe, ostrzegając przed ograniczaniem swobody prowadzenia działalności gospodarczej, poważne media przypisywały Ministerstwu Kultury i Dziedzictwa Narodowego (MKiDN) oraz KRRiT zamiar cenzurowania Internetu, w blogach i serwisach społecznościowych protestowano przeciwko ograniczaniu wolności słowa w sieci.
Czy faktycznie istniało niebezpieczeństwo rejestracji wideoblogów i stron internetowych zawierających prywatne filmiki? Czy rzeczywiście nowelizacja groziła koncesjonowaniem Internetu? Czy naprawdę wolność słowa i wolności gospodarcze były zagrożone?
Większość podnoszonych zarzutów wynikała niestety z głębokiego niezrozumienia trudnej materii i niepełnej lektury przepisów przygotowanych przez MKiDN.
Usługi na żądanie
Jednym z podstawowych celów dyrektywy audiowizualnej było objęcie regulacją...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta