O zimnie gorąco
O zimnie gorąco
Kiedy otworzyłem książkę "Zimno mi, mamo", spojrzałem na tekst krzywym okiem. Pisany jest bez akapitów. Zdania początkowo mają kropki, ale potem kropek już nie ma w ogóle. Pomyślałem: tego nie da się czytać. Ale szybko rytm tej opowieści, jej dramatyzm zaczął mnie wciągać. Uwierzyłem, że to jest naprawdę. A kropki znikają, gdy nie są już potrzebne, bo słowa mają tyle emocji, że nie chcą mieć dla siebie granic.
Ta książka jest wielkim monologiem, skargą czasami bliską skargi Hioba. Nie ma w niej jednak patosu, jest za to potoczność. I stoi za tą skargą zręcznie ukryta wielka samoświadomość. Książka jest pisana w pierwszej osobie, w tle pojawia się czasami lekarz psychoterapeuta. To ma usprawiedliwić konfesyjną formę. Pod ciśnieniem emocji zlewa się granica między światem zewnętrznym a wewnętrznym. W monologu udało się autorce przedstawić rozmowy z matką, ojcem, z mężem i córką. Jest tam nawet mocna erotyka. Czas przeszły przenika się z teraźniejszym. Widzimy, jak problemy z dzieciństwa określają formę rodziny, relacje z dzieckiem. Więc chociaż...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta