Śmierć reportera w Grodnie
Jerzy Humianiuk, korespondent białoruskiej sekcji Polskiego Radia, zginął w sobotę wieczorem. Według milicji i świadka tragedii mógł popełnić samobójstwo
– Chodził po korytarzach, jakby kogoś szukał. Wyglądał na zagubionego – opowiada „Rz" jedyny naoczny świadek tragedii, mieszkaniec internatu przy ulicy Suchombajewa w Grodnie. Właśnie z najwyższego, ósmego, piętra tego internatu Jerzy Humianiuk, dziennikarz i poeta, spadł na asfalt, ponosząc natychmiastową śmierć.
– Gdy przez okno kuchni zauważyłem, jak wyskoczył, od razu wezwałem milicję i pogotowie – mówi świadek tragedii. Twierdzi, że Humianiuk był elegancko ubrany, nie czuć od niego było alkoholu i nikt go nie popchnął, kiedy spadł, gdyż dziennikarz był absolutnie sam.
Samobójstwo – to główna wersja przyczyny zgonu, jaką rozpatruje milicja. Ku tej wersji tragicznej śmierci w rozmowie z „Rz" skłania się też jej naoczny świadek.
Humianiuk miał 43 lata. Planował wrócić do literatury, chciał pisać książki dla dzieci. Tworzył po białorusku i po polsku.
Korespondencja z Grodna