Długi cień Marit
Justyna Kowalczyk ma srebro na 30 km. Niemal całe złoto mistrzostw wzięły Norweżki. Coraz trudniej jest się przebić przez ich mur. Wygrała Marit Bjoergen
Norweżka ledwo dała radę wyciągnąć wszystkie medale z kieszeni. Ale fotoreporterzy nalegali. Złoty, złoty, srebrny, złoty – upchnięte w kurtce i splątane. Piąty, też złoty, za bieg na 30 km, miała już zawieszony na szyi.
Ona pozowała i udzielała wywiadów, a my mogliśmy sobie wyliczać polskie wspomnienia z mistrzostw: po złocie Marit ze sprintu zniknął spokój Justyny, po tym z biegu łączonego przyszła rezygnacja. Srebro jest za 10 km, z pierwszego od lat indywidualnego biegu w wielkiej imprezie, do którego Kowalczyk nie stanęła, a kolejne złoto – ze sztafety, z pięknym startem Justyny, ale fatalnym pozostałych Polek. I wreszcie medal za najdłuższy bieg, za finałową paradę Marit w Val di Fiemme.
Srebrny, ładny
Kowalczyk naharowała się na swoje srebro, prowadząc na zmianę z Therese Johaug. A Bjoergen na ostatniej górce przed finiszem wystrzeliła zza jej pleców po złoto.
– Srebrny, ładny. Pasuje mi do kolczyków. To mój siódmy medal mistrzostw świata, jako jedyna zdobywam je nieprzerwanie w każdej wielkiej imprezie od roku 2009. Może trudno w to uwierzyć, ale dla mnie to były naprawdę piękne mistrzostwa. Jeśli chodzi o atmosferę, miejsce, ludzi. Bo sportowo nie zasłużyłam na oklaski – mówiła potem Kowalczyk. Z uśmiechem, ale było...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta