Co wstąpiło w Justynę
Trener Aleksander Wierietielny o nieudanych mistrzostwach, nieprzespanych nocach, tabletkach na uspokojenie i planach na następny sezon
Wyjeżdżacie z Val di Fiemme z jednym medalem, bez złota. Co poszło nie tak w biegu na 30 km? Justyna mówiła o problemach z nartami: że śnieg w torach był jak wata, hamował, a nie miał go kto przecierać.
Aleksander Wierietielny: Jak to nie miał kto? A Bjoergen gdzie była? Justynie dobrze szły podbiegi, więc powinna na nich robić swoje, ciągnąć grupę. A na górze, jak wiedziała, że narty gorzej jej jadą, miała ustępować drogi dziewczynkom: proszę, wasza kolej, ja za wami, w przetartych torach. I to wszystko. Nie byłoby żadnego problemu, wystarczyło ustąpić na bok. A ona robiła pokazówę. Siedmiu nas stało przy trasie i wszyscy mówiliśmy: Justysiu, zrób tak i tak. Siedem osób, które życzą jej tylko dobrze, które chcą, żeby jej było jak najlepiej. A ona swoje, uparta.
Powiedziała, że jak z panem spokojnie porozmawia i opowie, co się działo na trasie, to zmieni pan zdanie.
Nie zmienię zdania, bo nie jestem ślepy ani głupi. Ale niech poopowiada, posłucham. Taktyka była taka, żeby się nie wychylała, jak najwięcej siedziała z tyłu. Nic z tego nie zrobiła. Cały czas wychodziła do przodu i pokazywała: ja prowadzę, a Bjoergen nie chce prowadzić. A kto to będzie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta