Najlepiej odbijać się od dna
Artur Boruc o Florencji i Southampton, byciu w zgodzie z samym sobą i drużynie, którą dopiero poznaje.
Rz: Jest pan starszy od Wojciecha Szczęsnego o dziesięć lat. Korci pana czasem, żeby mu coś podpowiedzieć nie tylko na temat gry w piłkę?
Artur Boruc: Każdy ma w życiu jakiś plan, który realizuje. Wojtek rzeczywiście jest młody, ale na tyle świadomy, że zostawmy jego sprawy w jego rękach. Nie czuję, że mógłbym podpowiadać. Mogę być dla kogoś przykładem, ale na pewno nie wzorem.
Swój plan pan zrealizował?
Realizuję. Jeszcze mam chwilę czasu. Nie żałuję niczego, co zrobiłem w życiu, bo nigdy nie postępowałem wbrew sobie. Zawsze tak było i mam nadzieję, że to się nigdy nie zmieni. Ale oczywiście różnie się mogły moje losy potoczyć, wiem, że różnie ludzie na mnie patrzą.
Łatki ciężko się odkleja?
Łatwo się kogoś jednoznacznie określa i później tylko utwierdza w przekonaniu, że jest tak, jak się wymyśliło. Ktoś słyszy „Boruc" i wkłada człowieka do szuflady z odpowiednią etykietką. A prawda czasami jest inna albo przynajmniej bardziej złożona. Cieszę się, że trener Waldemar Fornalik pozwolił mi wrócić do kadry. Jednocześnie – dałem mu trochę argumentów, znalazłem klub i zacząłem w nim całkiem nieźle grać. Wiem jednak, w jakim jestem wieku i na jakim etapie kariery. Jeśli chcę utrzymać się w reprezentacji, muszę mocno pracować.
Kiedy wrócił...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta