Putin polubił wojnę
Rosja powinna być objęta ścisłym ostracyzmem politycznym. I to nie na chwilę, po której dzięki aktywności rosyjskiej V kolumny przywódcy Zachodu znowu puszczą w niepamięć jej grzechy. Do kolejnej wojny – zauważa doradca prezydenta RP ds. międzynarodowych.
Podejmując decyzję o agresji na Ukrainę oraz aneksji Krymu, prezydent Władimir Putin musiał się liczyć z jakąś karą, z jakimiś sankcjami, jeśli nie ze strony ONZ (weto Rosji), to przynajmniej ze strony Zachodu. W grę wchodziło przecież ciężkie naruszenie podstaw prawa międzynarodowego. W Europie nic podobnego nie zdarzyło się od czasu zakończenia zimnej wojny, a nawet od końca II wojny światowej.
Jeśli się z tym liczył, to musiał uznać, że Krym wart jest każdej kary albo też że przywódcy Zachodu są – excusez le mot – takimi mięczakami, że nie zdecydują się na żadną poważniejszą odpowiedź. W opinii ekspertów przeważa pogląd, że Putin ma prawo uważać, iż sprawdził się jego drugi scenariusz. Przynajmniej do tej pory.
Czwarta wojna?
Agresja na Ukrainę i zabór Krymu nie są oczywiście początkiem nowej zimnej wojny ani też wyzwaniem rzuconym światu czy Zachodowi przez Rosję. W najmniejszym stopniu nie przeczy też głównej tezie „końca historii". Przeciwnie, Fukuyama zakładał w swym głośnym tekście nawroty imperialnych atawizmów czy konflikty na tle narodowościowym lub religijnym.
Rosyjska agresja nie stanowi też bezpośredniego zagrożenia dla bezpieczeństwa państw Zachodu, członków UE i NATO. Może zresztą szkoda, bo wtedy Zachód by się zmobilizował naprawdę i reakcja na postępowanie Rosji byłaby dla niej dotkliwa. Korzystając z rewolucji...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta