Hobbici uciekają do miast
Są jeszcze w cywilizowanym świecie miejsca, gdzie nie kursuje transport publiczny, nie działa internet, a ludzie zostawiają otwarte domy. Ale tolkienowskie Shire coraz szybciej się wyludnia. Zresztą nie tylko Shire.
- Wychodząc, proszę nie zamykać domu, a klucz zostawić w drzwiach – powiedziała Angela.
– Ale idę na cały dzień, zostawiam wszystkie bagaże, sprzęt... – wypaliłam.
Uśmiechnęła się uspokajająco: – Tu nic nie zginie. A w międzyczasie ktoś może przyjedzie, zechce zanocować; musi mieć jak dostać się do domu. A to jedyny klucz – wskazała na prosty, staromodny zamykacz w drzwiach, uścisnęła mi dłoń i już jej nie było – menedżerki pensjonatu Hilltop, domu w ogrodzie na szczycie wzgórza leżącego 17 tysięcy kilometrów od Polski.
Gdy tu dotarłam, na wycieraczce przed drzwiami powitało mnie polskie: „dzień dobry". Dom stał otwarty, na kontuarze była karteczka z numerem telefonu stacjonarnego (tylko taki tu działa) na wszelki wypadek i informacja, że jestem jedynym gościem, a menedżer przyjedzie następnego dnia rano.
Wzgórze z pensjonatem góruje nad wsią Papatowai. Wieś leży na obszarze zwanym Catlins. To południowo-wschodnie wybrzeże nowozelandzkiej Wyspy Południowej. Mieszkańców w Papatowai jest według statystyk 30, ale podczas trzech dni spędzonych tu w kwietniu spotkałam troje ludzi – babcię na maleńkiej stacji benzynowej; mężczyznę strzygącego trawnik przy przydrożnym motelu i starszą panią z psem na plaży w miejscu, gdzie rzeka Tahakopa wpada leniwie w zimne wody Morza Tasmana.
– Wszyscy uciekają do miast – odpowiedziała filozoficznie starsza pani zapytana o...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta