Ziemia za bardzo obiecana
Młodzi adwokaci ulegli wizji legendarnie wysokich zarobków. W naszych realiach okazała się daleka od rzeczywistości, ponieważ rynek usług prawnych w Polsce jest bardzo płytki – pisze adwokat.
STEFAN JAWORSKI
Otwarcie zawodu adwokata spowodowało niebywały napływ młodych ludzi do adwokatury. Wstąpili w jej szeregi w przekonaniu, że wystarczy przywdziać togę z zielonymi wypustkami i krociowe zyski są gwarantowane. Niestety, rzeczywistość okazała się bardzo brutalna, bo o zyskach większość młodych adwokatów może tylko pomarzyć. Prawdopodobnie spora część kancelarii adwokackich ledwie zarabia na koszty – albo i nie. Kancelarie, które nieźle sobie radzą, podnajmują już na godziny sale konferencyjne tym, których nie stać na opłacenie czynszu co miesiąc. Nic też dziwnego, że młodzi źródeł zarobkowania zaczęli upatrywać w sprawach z urzędu. Wynagrodzenie może nie jest za wysokie, a za prowadzenie niektórych rodzajów spraw wprost śmieszne, za to pewne, ponieważ płatnikiem jest tutaj Skarb Państwa.
Problem stawek adwokackich za prowadzenie spraw z urzędu, bardzo długo zaniedbywany przez adwokaturę, ostatnimi czasy stał się niezwykle palący. Do tego stopnia, że w Warszawie 30 czerwca 2015 r. wydarzyła się rzecz bez precedensu: adwokaci „wyszli na ulice" z żądaniem podwyższenia stawek. Nic w tym złego, że za wykonaną pracę chcą godziwej zapłaty. Przed otwarciem zawodu głównym źródłem utrzymania adwokatów była własna praktyka, a sprawy z urzędu finansowo nic nie znaczyły. Rynek zmienił się jednak diametralnie i młodzi adwokaci, tak przecież liczni, nie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta