Zapolować na drony
Projekt ustawy antyterrorystycznej brzmi dziarsko, jednak nie można oprzeć się wrażeniu, że proponuje zestaw instrumentów nastawionych jedynie na – umownie nazywając – dziejący się terroryzm, z pominięciem stanów i okoliczności sprzyjających temu zjawisku – pisze prokurator.
Beata Mik
Do Sejmu wpłynął rządowy projekt ustawy o działaniach antyterrorystycznych (dalej: projekt), co oznacza de iure, że dokument ma szanse trafić na finalny etap rządowej ścieżki legislacyjnej, a de facto, że lada chwila zostanie uchwalony przez parlament bez dyskusji z kimkolwiek z zewnątrz i wzbogaci system prawa krajowego o nowe przepisy iuris cogentis (powszechnie obowiązujące) bez względu na koszty. Zgadzam się z gospodarzem projektu w osobie urzędującego ministra spraw wewnętrznych i administracji, że nieodzowna jest możliwie szczelna ochrona naszej wspólnej ojczyzny przed terroryzmem, warto jednak przyjrzeć się środkom, jakimi pragnie wzmóc tę ochronę. Z przezorności należy zastrzec, iż nasuwające się uwagi są wyłącznie wyrazem obywatelskiej troski autorki o jakość tworzonych rozwiązań prawnych oraz ich zdatność do osiągnięcia celów godnych aprobaty. Nie zaszkodzi też zasygnalizować braku jednomyślności w ocenie projektu nawet wśród wtajemniczonych, czego wyrazem jest dostępne na stronach internetowych Rządowego Centrum Legislacji pismo ministra datowane na 5 maja 2016 r., nr DP-2-0231-33/2016/WR.
Przechodząc do rzeczy, wypada zatrzymać się na określeniu celu wiodącego obranej koncepcji walki z przejawami terroryzmu. Jak wynika z innej informacji pochodzącej z tego samego źródła, chodzi o „podniesienie efektywności polskiego systemu antyterrorystycznego, a tym samym...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta