Feudałowie bez odpowiedzialności
Spora część polskiej kadry akademickiej tkwi głęboko mentalnie w PRL, a konstytucja dla nauki wicepremiera Jarosława Gowina doskonale konserwuje stare układy – pisze naukowiec
Kamil Kulesza
Do parlamentu trafiła właśnie ustawa o szkolnictwie wyższym i nauce wraz z pakietem zmian dodatkowych. Jej twórcy twierdzą, że zostały zaakceptowane przez większą część środowiska akademickiego. To samo w sobie powinno dać do myślenia, jeśli istniejące patologie, m.in. tzw. feudalizm akademicki, są tego środowiska wytworem. Zauważyć należy, że nie zmieniono znacząco modelu kariery naukowej, np. pozostawiono habilitację czy belwederskie profesury. A za ich pomocą, podobnie jak dzięki sprawowaniu kontroli nad pieniędzmi, feudałowie akademiccy od lat konserwują obecny system. Tak więc rzeczywistych efektów tej twórczości legislacyjnej raczej nie będzie, poza zwiększeniem obciążenia dla budżetu państwa.
Głosowanie portfelami
W projekcie ustawy proponuje się m.in. wzrost środków przeznaczanych na naukę i szkolnictwo wyższe nawet o 50 proc., do poziomu bliskiego wydatkom na obronność. Planuje się określenie minimalnego zasadniczego wynagrodzenia profesora na poziomie odpowiadającym 150 proc. średniej pensji w gospodarce (ok. 7000 zł brutto). Ma być ono powiększane, jak za PRL, też o różne dodatki, raczej już niespotykane w sektorze prywatnym. Na przykład liczony procentowo (1 rok = 1 proc.) dodatek za wysługę lat, dodatki funkcyjne, zadaniowe, motywacyjne etc., a do tego jeszcze premie. Nie bez powodu np. wśród profesorów nauk...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta