W kuchni to my się czołgamy
Barcelona ma swój Mercat de la Boqueria, Amsterdam ma De Hallen, Lizbona – Mercado da Ribeira, a Berlin – MarktHalle IX. To ikony, ale targi lokalnej żywności można znaleźć w większości miast zachodniej Europy. W Polsce nadal takich miejsc właściwie nie ma, a jeśli nawet są, to tylko w szczątkowej formie. Na razie jesteśmy w początkowej fazie – powodzeniem cieszą się różne festiwale dobrego smaku, ale to raj dla łasuchów incydentalny, odbywający się raz do roku. A istotą targu jest codzienność i możliwość zrobienia codziennych zakupów. Szkoda, bo dobry targ żywności to znakomity sposób na przyciągnięcie turystów. Europejczycy – mimo wszystkich psów wieszanych na Starym Kontynencie, ze szczególnym uwzględnieniem Unii Europejskiej – są bogaci i hedonistyczni. Poszukują więc coraz to nowych pieszczących ich podniebienia doznań. Można na tym dobrze zarobić.
Trzeba jednak spełnić pewne warunki. Jeden jest prosty, bo zależy tylko od pomysłu. Trzeba dać kupcom i producentom żywności odpowiednią infrastrukturę....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta