Wejście smoka Hondy
Japończycy, z którymi Polacy zmierzą się w meczu o honor, zremisowali 2:2 z Senegalem.
Piłkarze Akiry Nishino mogli się poczuć w Jekaterynburgu jak Kolumbijczycy, których przed kilkoma dniami już po sześciu minutach posłali na deski.
Spotkanie z Senegalem zaczęło się dla Japończyków fatalnie. Eiji Kawashima, zamiast złapać piłkę w ręce po niegroźnym strzale, postanowił ją piąstkować, futbolówka odbiła się od kolan Sadio Mane i wpadła do siatki. Błąd bramkarza nie wybił jednak Japonii z rytmu.
Trener Nishino wystawił dokładnie taką samą jedenastkę jak przeciw Kolumbii. Tamto zwycięstwo zapewnił Yuya Osako, w niedzielę bohaterem mógł zostać Takashi Inui. To on pięknym strzałem dał wyrównanie, a w drugiej połowie trafił w poprzeczkę. Japończycy atakowali i gdy wydawało się, że swój cel osiągną, prowadzenie objęli Senegalczycy (gol Moussy Wague).
Nishino zareagował błyskawicznie, już minutę później wpuścił na boisko Keisuke Hondę, a były gracz Milanu wykorzystał błędy obrony rywali i został pierwszym Japończykiem, który zdobywał bramki na trzech mundialach.