Beenhakker: bronię swoich piłkarzy jak matka dzieci
Potrzebne jest tylko zwycięstwo nad Belgią, która nie ma już szans. Cztery dni później (21 listopada) reprezentacja Polski gra ostatni mecz eliminacji z Serbią, ale do Belgradu lepiej jechać na wycieczkę niż po punkty. Biletów na mecz z Belgami na Stadionie Śląskim już nie ma.
Rz: Oglądał pan ostatnie mecze reprezentacji Belgii. Rzeczywiście jest się kogo bać?
Leo Beenhakker: Tu nie chodzi o strach, tylko o szacunek. Do awansu na mistrzostwa Europy wystarczy nam jedno zwycięstwo, jednak chwila dekoncentracji i wszystkie udane mecze w eliminacjach nie będą się już liczyć. Belgowie mają młodą drużynę. Kiedy odpadli z walki o awans, zaczęli przebudowę reprezentacji. Talentów im nie brakuje. Vincent Kompany z HSV Hamburg, Timmy Simons z PSV Eindhoven czy Moussa Dembele z AZ Alkmaar już teraz decydują o obliczu swoich drużyn klubowych. W reprezentacji dostali szansę, by nabrać doświadczenia i w następnych eliminacjach wziąć na siebie odpowiedzialność. Belgia, z jaką zmierzymy się w Chorzowie, to dużo silniejsza ekipa od tej sprzed roku, którą pokonaliśmy w Brukseli.
Dlaczego mieszka pan w Belgii?
Bo Holandia to już nie jest Holandia. Ten kraj zgubił swoją tożsamość. Zawsze byliśmy otwarci na obcokrajowców, wszystkich do siebie zapraszaliśmy i traktowaliśmy z szacunkiem. Teraz jednak obcokrajowcy stanowią więcej niż połowę mieszkańców Amsterdamu i niestety nie chcą już się z nami asymilować. Uważam, że pozwoliliśmy im na zbyt wiele. W Polsce jestem obcy, ale muszę zaakceptować wasze zwyczaje, kulturę i religię. Jakby mi się nie podobało, to bym się stąd wyniósł. A w Holandii przyjezdni zmienili naszą kulturę na swoją. Ostatnio czytałem wywiad z...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta