Miraż powszechnej harmonii
Jeśli Donald Tusk chce jednoczyć naród dla swojej prezydenckiej kandydatury, to może mu się udać. Będzie to jednak oznaczało zmarnowanie szans jego gabinetu i jego samego jako męża stanu – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”
Exposé premiera Donalda Tuska odsłania jego polityczny projekt. W ogólnym zarysie można uznać, że jest to próba przeniesienia na grunt Polski czegoś, co jest nazywane postpolityką, a co tak błyskotliwie wcielali w życie prezydent Stanów Zjednoczonych Bill Clinton i premier Wielkiej Brytanii Tony Blair. W naszym kraju specyficznym wyrazicielem tej tendencji był Aleksander Kwaśniewski. „Postpolityka” oznacza zastąpienie polityki marketingiem, a rządzenia – zarządzaniem.
W rzeczywistości, na politykę jesteśmy skazani, a wszelkie post czy antypolityka służą jedynie maskowaniu jej realnych treści, a więc nie tyle rozwiązywaniu, co ukrywaniu konfliktów. Skazuje ona na miałkość, ale może się okazać bardzo korzystna dla lidera, który za pomocą miękkiego populizmu potrafi zjednywać sobie obywateli obawiających się konfliktów i tęskniących za mirażem harmonii powszechnej. W krajach stabilnych polityka taka nie musi nieść poważnych szkód. W kraju tworzącym się – czy odbudowującym – takim jak Polska, może rodzić poważne niebezpieczeństwa.
Potwierdzona w exposé postawa Tuska wskazuje, że czas kierowania gabinetem prawdopodobnie podporządkowuje on wyborom prezydenckim. Oznaczałoby to rezygnację czy zawieszenie wszelkich większych ambicji całego rządu. Obecny gabinet ma ogromny kapitał zaufania społecznego, byłaby to zatem wielka szkoda, gdyby zrezygnował z planów...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta