Wola otwarta na sztukę, trudna dla zwiedzających
WolaArt to próba prezentacji sztuki w miejscach niekojarzących się z nią. Czy udana? Zwiedzający mają wątpliwości: – Mianem festiwalu to wydarzenie zostało okrzyknięte na wyrost
Sobota. W południe spod ratusza Woli wyrusza pierwszy autobus dla uczestników WolaArt – błękitny ogórek. Tłumów nie ma. W błękitnym ogórku siedzą głównie dziennikarze i twórcy związani z projektem.
Jest wśród nich także Jacek Kowalewski, mieszkaniec Grochowa. Postanowił skorzystać z okazji i bezpłatnie zwiedzić Wolę.
– Warszawa ma pasjonującą historię – mówi. – Lubię ją nieustannie odkrywać.
O historii nie dowiedział się jednak zbyt wiele. Organizatorzy WolaArt próbę jej połączenia ze sztuką ograniczyli do umieszczenia w starych przestrzeniach pojedynczych dzieł współczesnych artystów.
Zwiedzanie rozpoczęliśmy od Mennicy Państwowej. Pokazywane tam kolaże Joanny Rajkowskiej zagubiły się gdzieś między stałymi zbiorami. Goście byli zdezorientowani (jeden z nich nawet się zgubił). I tak było...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta