Dzień w dzień z Wojaczkiem
Nigdy się nie mądrzył, zawsze zachowywał się naturalnie. Nie było w nim żadnej sztuczności. Klepał mnie po plecach i szedłem z nim, o nic nie pytając. Ufaliśmy sobie - mówi Bolesław Nowicki.
RZ: Kiedy poznałeś Wojaczka?
Bolesław Nowicki: Zaraz po jego debiucie. Przedstawili nas sobie moi kumple-poeci. Od razu się polubiliśmy.
A kto był tym łącznikiem?
Nie pamiętam dokładnie, ale mógł to być Styczeń, Coriolan, Chaciński albo Dyczek. Zawsze trzymaliśmy się grupą, a Rafał lgnął do tego środowiska. Choć prawdę mówiąc, wszyscy lgnęliśmy do siebie.
Gdzie najczęściej spotykaliście się z Rafałem?
W Klubie Związków Twórczych i w Empiku. Tam zresztą spotykałem się nie tylko z Rafałem, ale z całą naszą bandą pijaków. Wódkę piliśmy nawet w Empiku, mimo że obowiązywał tam surowy zakaz. Przynosiliśmy więc ją ze sobą, chowaliśmy pod stołem i nalewaliśmy do literatek po wodzie mineralnej. Oczywiście kelnerki, które tam pracowały, wiedziały o tym, ale przymykały oko, bo nas lubiły. Empik był zamykany o godz. 19 czy 21, więc szliśmy do Klubu Związków Twórczych albo do Klubu Dziennikarza, który był obok. A po ich zamknięciu kontynuowaliśmy balangę na dworcu lub za „Pałacykiem”. Kiedy indziej w nim zaczynaliśmy, by kończyć w Związkach.
Czy miałeś kartę wstępu do Klubu Dziennikarza?
Ani ja nie miałem, ani Wojaczek, ale nas tam znali, więc albo po prostu byliśmy wpuszczani, albo pytaliśmy portiera, kto jest z gości, i jakiś znajomy nas wprowadzał. We wszystkich tych miejscach...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta