Muzyka wyłącza Allena z życia
W niedzielę Woody Allen wystąpi w roli klarnecisty. Zagra w Sali Kongresowej na czele New Orlean Jazz Band.
Brytyjski „Telegraph” zapowiedział europejską trasę koncertową reżysera „Manhattanu”, trawestując żart Allena – kocha jazz, bo gdyby wolał Wagnera, po wysłuchaniu jego oper musiałby zaatakować Polskę. Tymczasem Woody ujawnił, że uwielbia Wisławę Szymborską i chce do nas przyjechać, by grać muzykę nowoorleańską. To jego największa miłość. Gdy pisanie i reżyserowanie stało się pracą, coponiedziałkowy koncert w Nowym Jorku jest świętem i radością, z której nie zrezygnował nawet wtedy, kiedy dostał Oscara. Po prostu nie pojechał do Los Angeles. Tam trwała gala, a on improwizował z kolegami nowoorleańskie rytmy.– Grając, wyłączam się z życia, relaksuję – mówi. Niczym Zelig przeistacza się w gwiazdę jazzu, upodobnia do bohaterów swojej młodości. Nie ukrywa, że kocha jazz, bo czas jego rozkwitu przypadł na złotą erę Nowego Jorku.
– Miasto kipiało całodobowym życiem dzięki niezliczonym nocnym klubom, kabaretom, teatrom – mówi. – Wszędzie rozbrzmiewała muzyka Cole’a Portera, George’a Gershwina, Duke’a Ellingtona, Louisa Armstronga. Styl tamtych lat był niepowtarzalny – faceci w kapeluszach i garniturach na miarę, kobiety z niezwykłymi fryzurami i z papierosami, na których zostawały ślady szminki. To epoka, która...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta