Pociągający mit straceńca
Cyklem wywiadów z osobowościami filmu, teatru, muzyki, sztuki i literatury podsumowujemy mijający rok. Jakubowi Żulczykowi w „Radio Armagedon” udało się celnie sportretować pokolenie PlayStation, stąd i rozmowa na koniec roku z tym autorem
ŻW: Na okładce „Radia Armageddon” czytamy o Tobie: „najbardziej bezczelny prozaik dekady” i „specjalista od aroganckich słowotoków”. Czy to ometkowanie nie kłóci się z wymową powieści?
Jakub Żulczyk: „Radio Armageddon” jest, owszem, głosem przeciwko strategiom naklejania kodu kreskowego na każdy przejaw ludzkiej działalności, ale z drugiej strony jest w tej książce gorzka konstatacja, że nie da się od tego uciec. I korzenie tego są chyba dużo głębsze niż same mechanizmy masowego rynku kultury; przecież rzeczy istnieją dopiero wtedy, gdy je nazwiemy, gdy pojawi się znak. Nawet ja, który opowiadam tę historię i któremu zależy, tak jak bohaterom „Radia Armageddon”, na jakimś oddźwięku, muszę być sprowadzony do hasła, do naklejki. To jest smutne, ale w oczywisty sposób teraźniejsze. I może trochę zdrowe – nie udaję, że jestem poza tym, nie wychodzę do czytelnika z jakiejś pozycji Mojżesza, który widzi cały ten brud, ale jest czysty i daje przykazania, co zrobić, żeby weń nie wpaść. Wszyscy jesteśmy umoczeni.
Czy to powieść dla młodzieży, czy o młodzieży? Miałeś zamiar napisać współczesną, zbrutalizowaną wersję powieści spod pióra Niziurskiego lub Bahdaja?
I o, i dla. Tak mi się wydaje, biorąc pod uwagę tzw. odzew czytelniczy, który przychodzi do mnie głównie w postaci wiadomości na serwisach społecznościowych. Niziurski i Bahdaj to...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta