Artur Boruc, święty bramkarz na zakręcie
Dziś derby Glasgow. Mecz Celtic – Rangers to najważniejsze wydarzenie szkockiego futbolu. Od kilku lat jednym z głównych aktorów tego spektaklu jest polski piłkarz Celticu.
Z Borucem nie rozmawia się łatwo. Dziennikarze radiowi najczęściej rezygnują, bo jeśli nie uda im się podstawić mikrofonu pod same usta, nagra się tylko szmer.
Boruc mamrocze, czasami się bawi, mówiąc jedno słowo, i przypatruje się dziennikarzowi, który nie jest w stanie szybko zareagować. Ci, którzy znają go lepiej, mówią, że cierpi teraz, jak jeszcze nigdy w życiu. Gra najtrudniejszą rolę: udaje zrelaksowanego, kogoś, komu na niczym nie zależy, a to rzadko wychodzi, kiedy jest odwrotnie.
Papierosy w toalecie
Jeszcze w Legii zaczął współpracę z psychologiem Markiem Graczykiem, podkreślał, że największe rezerwy u piłkarzy są właśnie w głowie. Pracował na swój wizerunek twardziela. Trzy dni przed meczem Celticu z Milanem w Lidze Mistrzów pytał: – To w tym tygodniu są puchary?
Na zgrupowaniu przed Euro udawał, że nie wie, z kim gramy pierwszy mecz. To był ten sam Boruc, który gdy miał zastąpić w bramce Legii Radosława Stanewa, tak bardzo się denerwował, że zamykał się przed meczem w toalecie i palił papierosy. Pali do dziś, nie bardzo się z tym kryje. Odreagowywał w różny sposób. W 2003 roku w Warszawie, kilka godzin po zwycięstwie z Wisłą Kraków, jechał z żoną i znajomymi do restauracji. Był tak podekscytowany, że na czerwonym świetle w centrum miasta wysiadł z samochodu, zaczął krzyczeć i skakać z radości....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta