Rzadkie szarże tenora
16 lat temu Piotr Beczała spakował się do fiata ritmo i z Katarzyną, swoją szkolną miłością, wyruszył w świat. Dziś amerykańska prasa zachwyca się jego głosem, pisząc, że rzucił na kolana Nowy Jork
To nie była z założenia podróż w jedną stronę, w 1992 roku można już było swobodnie przekraczać granicę Polski, ale Piotr Beczała nie bardzo miał do czego wracać. – Kilka dni wcześniej odebrałem dyplom Akademii Muzycznej w Katowicach. Mogłem co prawda szukać szczęścia w gliwickiej Operetce czy Operze Śląskiej – opowiadał mi potem – jednak niewiele osiągnąłbym z ówczesnymi umiejętnościami. Wiedziałem, że naukę trzeba zacząć od nowa.
Nie jechał całkowicie w ciemno. Czekały go pierwsze w życiu przesłuchania w Monachium, Wiedniu i Linzu. Te ostatnie okazały się szczęśliwe, dostał angaż do tamtejszego Landestheater. – Agent, który załatwił te kontakty, proponował, bym spróbował jeszcze szczęścia w Szwajcarii, w St. Gallen i Lucernie – wspomina Beczała – ale odmówiłem. Nie miałem na benzynę, bo wydałem 200 marek pożyczonych od dziadka.
Ucieczka przed klasówką
Teraz bywa często porównywany z legendarnym tenorem Janem Kiepurą, który w latach 30. podbił Europę, a potem Amerykę. Obaj dorastali na Śląsku. Kiepura był synem piekarza z Sosnowca, miał zostać prawnikiem. Beczała (rocznik 1966) w rodzinnych Czechowicach-Dziedzicach uczył się w technikum mechanicznym, specjalność aparatura kontrolno-pomiarowa. Chciał być inżynierem.
– Kiedyś przed klasówką z matematyki uciekłem na próbę szkolnego chóru – przyznaje się teraz. –...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta