Nawet marzyć nie potrafiłem
O grze w Bundeslidze, Leo Beenhakkerze i meczach reprezentacji Polski w eliminacjach do mistrzostw świata 2010 - mówi Jacek Krzynówek w Hanowerze
Rz: Lata lecą, pan ciągle gra w Bundeslidze, a kolejny selekcjoner nie wyobraża sobie bez pana reprezentacji. Jak się dochodzi do takiej pozycji?
Jacek Krzynówek: Ciężką pracą. Ja jestem chłopak ze wsi, do wszystkiego musiałem dojść swoim uporem, potem wylanym na treningach. Przez dwa dni pracowałem już jako stolarz, o piłce za bardzo nie myślałem, bo zrozumiałem, że z tego rodziny nie utrzymam. Skręcałem meble. Stołu nie zrobiłem, ale kilka szaf i regałów udało się złożyć. Trzeciego dnia przyjechał do nas Tadeusz Dąbrowski, Ted, właściciel klubu z Radomska, a do dziś jeden z moich najbliższych przyjaciół. Powiedział, że jutro mam trenować z jego drużyną. Trafiłem na dobrych ludzi, miałem dużo szczęścia. To, że spotkałem taką, a nie inną kobietę na swojej drodze, to też fart. Ona także pochodzi z małej wioski, rozumieliśmy się doskonale i razem doszliśmy aż tutaj. Aż, bo dla mnie to bardzo daleko.
Chodząc do szkoły w Chrzanowicach, myślał pan, że kiedyś może mieć piękny dom, dwa samochody, zarabiać tyle w jeden rok co przeciętny Polak w dziesięć lat i do tego być sławnym?
Nie umiałem nawet o tym marzyć. Wyjeżdżając do Niemiec, nie zdawałem sobie sprawy, że zostanę tu aż dziesięć lat. Przyjechałem do Norymbergi i kiedy w centrum miasta czekałem na swojego menedżera, miałem łzy w oczach. Sam siebie pytałem, co ja tu robię. Poznałem przecież...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta