Biało-czerwoni są już mniej zieloni
Dzień św. Patryka w Warszawie? Wizyta w pubie i symboliczny kufel zielonego piwa. To jednak ponoć marna namiastka tego, co dzieje się w Dublinie. Postanowiłyśmy więc przekonać się o tym na własnej skórze
Dla Irlandczyków – tych prawdziwych i tych tymczasowych – ten wtorek był najważniejszy. Na ulice Dublina wyległo prawie 700 tysięcy ludzi, by świętować Dzień św. Patryka. Byli wśród nich i warszawiacy. Na przykład Dorota i Krzysiek.
Godzina 9. Na Parnell Square North nie czuje się jeszcze atmosfery święta. Między rozstawionymi wzdłuż ulicy bramkami snują się zaspani mężczyźni w pomarańczowych kamizelkach. Są zmęczeni, bo żeby przygotować niemal trzykilometrową trasę parady, pracowali całą noc.
Po drugiej stronie rzeki, przy Trinity College, już ustawiają się ludzie. Ci, którzy nie wydali 60 euro na krzesło na trybunach. A w tym miejscu dla publiczności miejsca jest mało.
Godzina 10.30. Na O’Connell Street, głównej ulicy parady, drobni handlarze rozstawiają swoje zielone kramy. Kapelusze – papierowe i aksamitne, boa z piór w kolorach flagi narodowej, plastikowe różki z koniczynkami na końcach i krawaty z napisem „Kiss Me I’m Irish” chce mieć prawie każdy.
Latać nie każdy może
Godz. 11.30. Na Parnell Square North dojeżdża Dorota. Nie ma już szans na miejsce w bardziej reprezentacyjnym punkcie, ale i tak jest dobrze – staje przy barierce na rogu ulicy. Tam idące grupy będą się zatrzymywać i czekać, aż skończą się pokazy przed trybuną dla VIP-ów.
Krzysiek – brat Doroty – nie przebił się przez tłum i utknął po drugiej stronie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta