Polska liga, czyli męczą się wszyscy
26. kolejka. Legia bliżej mistrzostwa, bo Wisła zremisowała z Piastem, a Lech z Ruchem. Ósmą i ostatnią drużynę w tabeli dzielą tylko cztery punkty
Kiedy Piotr Giza w końcówce meczu z ŁKS Łódź zmarnował kolejną sytuację, Jan Urban nie wytrzymał, zdjął marynarkę i rzucił nią z całej siły o ławkę rezerwowych. Powiedział później, że zaczyna wierzyć w przesądy i skoro nic nie zmieniali kolejni zawodnicy, on postanowił zmienić swój wygląd.
Pierwszą połowę Legia przespała, w drugiej biła głową w mur. Bogusław Wyparło nie musiał nawet rozgrywać tak doskonałego meczu jak przed dwoma tygodniami w Poznaniu, bo piłkarze Urbana zwyczajnie nie trafiali w bramkę. Takesure Chinyama tak jak ostatnio zachwycał, tak znowu zaczął irytować. Zmarnował kilka doskonałych sytuacji, a piłki nie wpadały do Kanału Piaseczyńskiego tylko dlatego, że widać już zarys wysokich trybun nowego stadionu.
Po raz pierwszy w tym sezonie ligowy mecz na ławce rezerwowych zaczął Maciej Iwański. Urban prosił, żeby nie doszukiwać się w tym sensacji, zapewniał, że zwyczajnie dał odpocząć liderowi drugiej linii. Zwycięstwo nad ŁKS miało być formalnością, a podrażniony Iwański miał pokazać co potrafi za tydzień w Krakowie, kiedy Legia rozegra najważniejszy mecz ostatniej prostej z Wisłą.
Wielkie serce Piasta
Trzy punkty i fotel lidera niedzielony z nikim dał Legii pomocnik ŁKS Robert Sierant. Była już trzecia minuta doliczonego czasu gry, kiedy dośrodkowaną z rzutu rożnego piłkę głową posłał obok Wyparły i obok słupka, ale nie po tej stronie, po...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta