Magiczna siła podsłuchu
Donald Tusk przymknął oko na aferę podsłuchową, bo obecne kierownictwo ABW jest mu zbyt potrzebne do stałego nękania PiS – pisze publicysta
W aferze podsłuchowej dziennikarzy skandal goni skandal. Najpierw pod byle pretekstem ABW podsłuchuje dziennikarzy, potem nie niszczy stenogramów z ich rozmów, aby w końcu jeden z bonzów agencji mógł je wykorzystać do swojej prywaty. Nikt nie poniesie jednak za to najmniejszej odpowiedzialności. ABW twierdzi, że wszystko było w porządku, bo podsłuchy są podstawą działania tajnych służb.
Donald Tusk przymyka oko, bo obecne kierownictwo ABW jest mu zbyt potrzebne do stałego nękania PiS, aby miał je nadkruszać z powodu błahego przypadku, który można przykryć niezłomną postawą w walce z jednorękimi bandytami. Nam zaś każe się wierzyć w mało wiarygodne zapewnienia szefa ABW Krzysztofa Bondaryka i Prokuratury Krajowej, że wszystko było zgodne z prawem.
Rózga na PiS
Klajstrowanie tej kompromitującej ABW i jej wiceszefa Jacka Mąkę afery to kpina z opinii publicznej, w tym z ocen niezależnych od rządu ekspertów. Co gorsza, zamiast sygnału ostrzegającego, że nieprawidłowości i nadużycia związane z podsłuchami są naganne i mogą być karane, premier daje ABW przyzwolenie na wolnoamerykankę.
Łatwo wyobrazić sobie emocje, jakie przeżywał Krzysztof Bondaryk, kiedy usłyszał podsłuchaną rozmowę Cezarego Gmyza i Bogdana Rymanowskiego
Nawiasem mówiąc, warto uświadomić sobie, że dziś po dymisji szefa CBA Mariusza Kamińskiego,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta