Halo, Masaj przy telefonie
Kręte są ścieżki globalizacji. Wielu mieszkańców Tanzanii nie umie czytać i pisać i nie wie, jak używać mydła, ale chętnie korzysta z telefonów komórkowych
Mieszkając od kilku miesięcy w stolicy Tanzanii Dar es Salaam, obserwujemy globalizację i jej dary. Kapitalizm z wielkim workiem prezentów wprost z Europy, Ameryki i Japonii, jak Święty Mikołaj w wigilijną noc, zakradł się najpierw do centrum miasta. Wielopiętrowe biurowce, banki jeden przy drugim, klimatyzowane sklepy. Na szerokich asfaltowych ulicach kilkuletnie japońskie samochody. Ubiór czarnoskórych pracowników licznych firm i ich interesantów taki sam jak ludzi, którzy pracują w europejskich odpowiednikach tych instytucji. Gdyby nie pojawiający się między nimi Masajowie w długich tradycyjnych szatach i sandałach ze zużytych opon czy muzułmanki z włosami zakrytymi kolorowymi chustami, moglibyśmy nie poznać, że to Afryka.
Egzotycznie wyglądający w tym otoczeniu goście nie czują się w nim nieswojo. Kobiety z przedmieść robią zakupy w drogeriach, Masajowie kupują karty-zdrapki do komórek. Przedstawiciele tego wojowniczego ludu bardzo lubią przenośne telefony, są do nich niezwykle przywiązani. W centralnych dzielnicach Dar es-Salaam często widzi się grupy pięciu, ośmiu, dziesięciu mężczyzn leżących pokotem na chodniku lub poboczu, ewentualnie siedzących pod płotem, drzewem lub na starych oponach przy drodze, którzy jak w ołtarzyk wpatrzeni są w ekraniki swoich komórek. Gdyby ktoś ukradł cokolwiek (albo wszystko) z rozłożonych przed nimi kartonów (sprzedają...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta