Muzyka bez ducha jest tylko biznesem
Z Haliną Frąckowiak rozmawia Jacek Cieślak
Rz: Zdecydowała się pani na udział w programie „Tylko nas dwoje”, w którym jest pani nauczycielką, mentorką, przewodniczką wokalisty – amatora. Nie będzie to dla pani zbyt duże ryzyko? A jeśli pani podopieczny nie wygra?
Halina Frąckowiak: Kieruje mną ciekawość. Uważam się za osobę otwartą. Jeżeli czuję, że zadanie, którego się podejmuję, pasuje do mnie, utożsamiam się z nim i nie czuję ryzyka, tylko przyjmuję na siebie odpowiedzialność. To się bierze z siły ducha, a nie kalkulacji, co się opłaci. Nie wyjdzie? Trudno. Czy wszystko musi się udać?
Nauczyciel może czuć tremę?
Ona zdarza się do dziś, zawsze była silna. Mam jednak nadzieję, że mnie mobilizowała, a nie przeszkadzała. Śpiewanie zaczęłam po dziecięcemu. Na koloniach, w szkole, na przerwie. Rodzice byli muzykalni, różnym rodzinnym okazjom zawsze towarzyszyły śpiewy. W domu się jednak nie wychylałam.
Dlaczego?
Byłam nieśmiała.
To jak się pani znalazła w konkursie „Szukamy młodych talentów”?
Poszłam z koleżanką. Nie miałyśmy pieniędzy i biletów. Przy wejściu wymyśliła, że wejdziemy, jak powie, że biorę udział w konkursie, a ona mi towarzyszy. Tak też zrobiła. Zaskoczyła mnie.
Mówiąc językiem „Rejsu”: weszła pani na statek służbowo.
Tak. Postawiona przed faktem – nie uciekam. Zaczęłam szybko myśleć, co mogę zaśpiewać. Lubiłam...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta