Po co nam Alicja?
Gdyby nie dziewczynka w wiktoriańskiej sukience, Neo w „Matriksie” nie wiedziałby, że ma podążać za białym królikiem. Nie mówiąc o tym, że uśmiechy wszystkich kotów byłyby o wiele mniej tajemnicze
– Ewidentnie potrzebujemy Alicji – mówi prof. Grzegorz Leszczyński, badacz literatury dziecięcej. – Byłem na wieczornym seansie „Alicji...”, myślałem, że będę sam, a sala była pełna.
Podczas pierwszego weekendu wyświetlania „Alicji w krainie czarów” padł kinowy rekord. Film Tima Burtona zarobił w USA i Kanadzie 116 mln dolarów. To niekwestionowane zwycięstwo wśród filmów wykorzystujących technologię 3D. I nie dlatego, że bilety są trzy razy droższe. Przede wszystkim dlatego, że na film, oprócz całych rodzin, przychodzą także sami dorośli.
Po co dorosłym „Alicja...”? – Ponieważ chcemy przypomnieć sobie nasze dziecięce radosne spojrzenie na świat – wyjaśnia prof. Leszczyński. – Świat, w którym każdy ze swoimi niedoskonałościami i dziwactwami ma swoje miejsce i jest obdarzany szacunkiem.
Tak jak postacie zaludniające książkę Lewisa Carrolla, od Kota po Gryfona, nad którymi mała Alicja pochyla się i słucha z uwagą.
Ważne jest bzdurzenie
Kluczy do Alicji jest tyle, ilu czytelników. – Chociaż właściwie najważniejsze w tej książce jest czwarte zdanie: „A cóż jest warta książka – pomyślała Alicja – w której nie ma rozmów ani obrazków?” – uważa Małgorzata Cackowska zajmująca się obrazkową literaturą dla dzieci w Instytucie Pedagogiki Uniwersytetu Gdańskiego. – Bohaterka odrzuca uporządkowany świat...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta