Pobudzony krasnal
Jerzy Pilch, pisarz, kibic futbolu
Rz: Ogląda pan mecze mistrzostw świata?
Jerzy Pilch: Wszystkie.
Opuściłem drugą połowę USA – Słowenia i do teraz sobą gardzę.
To dziwne, bo nie było do tej pory meczów, które wprowadzałyby człowieka w stan szczególnej ekscytacji...
Dziwne rzeczy to pan mówi – piłka w każdej postaci jest ekscytująca, nawet, a może zwłaszcza, męczeńskiej. Oglądanie Paragwaju z Japonią było gehenną, było jak zanurzenie się w klasyczną ligową młóckę, a przecież i tę młóckę, jak przystało narkomanom piłki, śledzimy z oddaniem. A Słowacja z Włochami to co? Futbolowy horror połączony z triumfem Europy środka. Słowacy mają gęby jak moi kumple z Wisły, budzi to we mnie czułość.
A stare mundiale pan pamięta?
Głównie stare. Znacznie lepiej panuję nad rokiem 1966 niż nad 2006. Oglądam wszystkie od dzieciństwa. W roku 1970 transmisji w polskiej telewizji nie było, ale ja miałem w Wiśle czeską, z Ostrawy. I wszystko widziałem. Finał Brazylia – Włochy, ówczesne 18-letnie emocje i dzisiejsza starcza satysfakcja, że się żyło w czasach, gdy Pele czy śp. Garrincha grali jeszcze…
I komu pan kibicował w tamtych mistrzostwach?
Ameryce Południowej. Brazylii, Urugwajowi, bo kraj mityczny. Zawsze Paragwajowi, bo ma koszulki jak Cracovia. Teraz, kiedy Paragwaj walczył z Japonią, niczym właśnie Pasy z...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta