Lewica – partner raczej dla Platformy
Koalicja z SLD byłaby dla PO wizerunkowo znacznie mniej kosztowna, niż była dla PiS koalicja z Samoobroną – pisze politolog
Po wyborach prezydenckich pojawiły się gdzieniegdzie głosy, że przyzwoity wynik Grzegorza Napieralskiego może dać impuls do odbudowy potęgi SLD, partii, która w III RP najdłużej sprawowała rządy, ale po aferze Rywina zdawała się na trwałe zmarginalizowana. Mijają jednak tygodnie i kolejne sondaże partyjne wskazują, że dystans Sojuszu do PO i PiS bynajmniej się nie zmniejsza. Także porównanie rezultatu Napieralskiego (2 299 870 głosów, 13,68 proc.) z wynikiem SLD z wyborów parlamentarnych 2007 r. (2 122 981 głosów, 13,15 proc.) pozwala na jego racjonalne ocenienie.
Był to sukces osobisty polityka, który osiągnął więcej, niż sądzono, dzięki czemu potwierdził swoje przywództwo w partii. SLD tkwi natomiast tam, gdzie usadowiło się w 2005 r. – daleko za plecami PO i PiS, bez szans na nawiązanie z nimi równej walki wyborczej. Może myśleć najwyżej o udziale w przyszłej koalicji rządowej.
Kuszenie SLD
Retoryka kampanii wyborczej oraz próby kandydatów PO i PiS, aby pozyskać wyborców Napieralskiego w drugiej turze, przygotowały wizerunkowo grunt pod alians partii o rodowodzie postsolidarnościowym z SLD. Szanse na porozumienie Sojuszu z PiS są co prawda zdecydowanie mniejsze niż na zawarcie koalicji Sojuszu z Platformą Obywatelską, ale w mało prawdopodobnym obecnie wariancie – po zmianie prezesa PiS i zastąpieniu Jarosława Kaczyńskiego...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta